niedziela, 29 maja 2016

Rozdział III

Wszystkie wspomnienia wróciły..te dobre i te złe..krążyły mu po głowie.Afganistan..rodzina..śmierć..ból..cierpienie. Z wrażenia opadł na krzesło,chowając twarz w dłoniach.Do oczu napłynęły mu łzy. Jak to możliwe? Jego rodzina zginęła w pożarze..wszyscy. Tamtego dnia odbył się wielki zjazd rodzinny,ale John z samego rana wyjechał na standardowe ćwiczenia w terenie. Trwały one do południa. Tak bardzo cieszył się,że zobaczy rodziców i dalszą rodzinę.Nie zdążył...
Sherlock,który jak sam mówi nie posiada uczuć, poszedł w ślady Beth i także zapalił papierosa.W tej sytuacji to było najlepsze rozwiązanie.Dość długo siedzieli w ciszy. John próbował sobie to jakoś poukładać.Pustym wzrokiem gapił się w ścianę.W tym czasie Sherlock podszedł bliżej do dziewczyny.
-To dlatego go okradłaś?-szepnął,żeby nie rozpraszać przyjaciela,jednak ten podskoczył jak oparzony.
-No właśnie!!-wrzasnął-Teraz usiądziesz i wszyściuteńko nam wyśpiewasz.
Beth ,która pierwsza raz od bardzo dawana poczuła coś dziwnego,tak jakby ścisk w żołądku zrobiła to co jej kazał. Posłusznie usiadła na krześle,kładąc dłonie na kolanach.Lekko drżały. John i Holmes zajęli miejsce na przeciwko niej i czekali na wyjaśnienia.Dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
-A więc..To jest trochę skomplikowane-zaśmiała,lecz widząc ich miny kontynuowała- Naprawdę uwierzcie mi chciałam ci powiedzieć od razu ,że jesteśmy rodziną..Ale bałam się jak zareagujesz.Wtedy w parku spanikowałam. Miałam ci powiedzieć , a później poprosić o pożyczkę. Kiedy cię zobaczyłam ..coś we mnie pękło i do głowy przyszedł mi tylko ten plan. Powiedziałam,że się spotkamy,bo wiedziałam że będziesz mnie szukać.Nie utrudniałam ci tego w żaden sposób. Tylko ..sądziłam,że zdążę szybko coś wymyślić,jak ci o tym powiedzieć. Watson po wysłuchaniu tych słów nieco się uspokoił i inaczej spojrzał na tę sytuację i swoją kuzynkę.Widział,że jest jej ciężko o tym mówić.Poczuł dziwną troskę i chęć pomocy.
-Nie było cię na zjeździe-wydukał,zmieniając temat
-Nie..chciałam przyjechać ale ..przeszkodziły mi w tym pewne sprawy i musiałam zostać tam gdzie ówcześnie byłam.
-A gdzie byłaś?-zapytał detektyw,który jak nigdy nie odzywał się przez dłuższy czas. Beth zerknęła na niego,zdziwiona pytaniem.
-Ja... wtedy..w Portugalii-wyjąkała patrząc na niego- Pracowałam tam w restauracji...i przez napięty grafika nie zdążyłam na samolot.Pod wieczór dzwoniłam do rodziców,ale już nie odebrali. Spuściła głowę w dół. O pożarze dowiedziałam się z telewizji.Natychmiast wróciłam do Londynu.
-Nie było cię na pogrzebie-dodał John
-Wiem i bardzo tego żałuję ,ale nie potrafiłam. Po chwili wstała i wyciągnęła z szafy szkatułkę.Wręczyła ją Johnowi.
-Proszę..tutaj masz dowody na to,że nie kłamię.
-Ale..ja-zaczął Watson,jednak dziewczyna mu przerwała
-Wiem..ale chcę żebyś to miał.-uśmiechnęła się lekko.Poczuła się lepiej.Wreszcie wyrzuciła to z siebie. Przez wszystkie te lata, dusiła to w sobie.Teraz miała kogoś bliskiego z kim mogłaby od czasu do czasu porozmawiać.Jeśliby chciał,oczywiście.Przetarła oczy i westchnęła głęboko.
-Dobra..to wróćmy do tematu wycinków na mojej ścianie.Sherlock otrząsnął się po tej rozmowie i znów obserwował gazety.
-Z takiej ilości jego zdjęć wnioskuję,że coś ci zrobił i go ścigasz czyż nie?
-Sam doskonale wiesz ile złego wyrządził. I tak,ścigam go,a raczej próbuje.
-To po to ci tyle broni-stwierdził John  , zainteresowany kolekcją. Beth zaśmiała się.
-Tak.. i nie zabijam na zlecenie tak jak pomyślałeś na samym początku wizyty. -No chyba że mam zły dzień.
-To u was rodzinne-dodał Holmes przypominając sobie parę takich sytuacji u przyjaciela.Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu .
-Przepraszam-krzyknęła Beth i wleciała do pomieszczenia obok. Rozmawiała bardzo cicho,jednak detektywowi udało się wyłapać pojedyncze słowa:Przesyłka.Nareszcie.Za 15 minut.Wiem gdzie.Dziewczyna wróciła do pokoju ubrana w długi płaszcz i sukienkę do pół uda..
-Nie chciałabym was wyganiać,ale troszkę się śpieszę,więc..
-Tak oczywiście..już wychodzimy-rzekł John ściskając w dłoniach szkatułkę. Spotkamy się jeszcze?
-W to nie wątpię-dodała na pożegnanie kobieta. Gdy goście wyszli,zdążyła jeszcze dokończyć eksperyment.Podnosząc słoik dostrzegła małą żółtą karteczkę przyczepioną do niego.
Cyjanek będzie lepszy. SH
Beth parsknęła śmiechem.
-Gra rozpoczęta,Panie Holmes.-wyszeptała wychodząc z pokoju.


-Co o tym wszystkim sądzisz?-zapytał John siedząc w fotelu.Przez całą drogę powrotną nie odzywali się ani słowem.Każdy z nich po swojemu analizował wszystko co usłyszeli od dziewczyny.Doktor miał mieszane uczucia.Z jednej strony cieszył się,że odnalazł kogoś z rodziny.Z drugiej jednak nie bardzo wierzył w tę historyjkę.Coś tu nie pasowało.Natomiast Sherlock był pewny że coś tu nie pasuje."Dziewczyna o dwóch twarzach"-tak ją nazwał w swoim pałacu myśli.Z zimnej i zdecydowanej zabójczyni (biorąc pod uwagę pokaźny składzik mógł ją tak nazywać)potrafiła w mgnieniu oka zmienić się w delikatną i kruchą osóbkę.Imponowała mu,nawet bardzo.Może dlatego,że tylko on tak potrafił.Do teraz.
-Nie wiem,to twoja rodzina.Znasz mnie , nie lubię rozmawiać o uczuciach. W ogóle uważam,że coś takiego nie istnieje.To tylko czysta chemia,którą można...
-Ja mówię poważnie-oznajmił John wpatrując się w szkatułkę.
-Och..-wydukał detektyw.-Sądzę,że powinieneś obejrzeć zawartość tego co trzymasz w rękach.Potem będziesz wiedział co robić.A ja tymczasem zejdę porozmawiać sobie z panią Hudson.  Watson wypluł łyk herbaty.
-Słucham??!! Ty ..idziesz rozmawiać???!-krzyknął ze zdziwienia John
-Tak.
-Odkąd wprowadziliśmy się na Baker Street twierdzisz ,że pani Hudson jest niema.-przypomniał mu przyjaciel.
-Teraz widzisz co potrafi twoja kuzynka,-dodał zbiegając na dół.
Doktor wiedział,że po prostu chciał go zostawić samego.Westchnął głęboko.Otworzył szkatułkę i wyciągnął jej zawartość.
Były to zdjęcia.Wszystkie przedstawiały ich rodzinę w komplecie,zanim jeszcze został zwerbowany do wojska.Wszyscy uśmiechnięci,przytuleni do siebie.John nie mógł powstrzymać łez.Na jednym dostrzegł dwójkę dzieci bawiących się w ogródku.To była Beth i on.Przypomniał sobie jak oboje uwielbiali puszczać kaczki na jeziorze.Delikatnie powkładał zdjęcia do pudełka.Nagle coś błysnęło mu na stole.Był to pierścionek,który podarował Beth na jej 7 urodziny.Miała to być swego rodzaju przysięga,że już zawsze będą trzymali się razem.Ścisnął w dłoni błyskotkę pozwalając łzom płynąć.W takim stanie zastał go Sherlock,gdy wrócił z talerzem pełnym ciasteczek i biszkoptów.Usiadł naprzeciwko niego,oczywiście zauważył pierścionek.
-John,jestem zaszczycony ,ale musisz wiedzieć,że poślubiłem pracę.
Watson wybuchł głośnym śmiechem.Nie mógł się opanować.
-Już..mnie nic dzisiaj nie zaskoczy.Nawet to,że przynosisz jedzenie to pokoju.Myślałem że już zapomniałeś że jedną z podstawowych czynności człowieka jest konsumowanie.
-I to jest prawdziwy Watson.Ale nie jedz tego,bo pani Hudson znów każe mi iść do sklepu.A tam są...ludzie.

Beth nigdy nie lubiła się stroić.I wręcz nienawidziła sukienek,które z każdym podmuchem wiatru odsłaniały więcej niż powinny.Ale gdy szła na spotkanie z tą osobą musiała wyglądać jak kobieta sukcesu.Był uznawany za najważniejszego człowieka w Londynie zaraz po premierze.Dziennikarze uwielbiali skandale,więc zdjęcia z nim szybko pojawiałyby się w gazetach.Zwykły dres nie wchodził w grę.
-Masz to o co cię prosiłam?
Mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko,podsuwając w jej stronę pudełko.
-Wątpisz we mnie?
Dziewczyna ściągnęła okulary zaszczycając jego swym szmaragdowym spojrzeniem.
-Nigdy.
-A jak tam spotkanie...z kuzynem-zaśmiał się
-Bardzo dobrze.Sądzę,że jeszcze dzisiaj się u mnie pojawi.
-Dałaś mu szkatułkę...Posunęłaś się..-stwierdził z figlarnym uśmieszkiem
-Spokojnie,znasz mnie.Nie potrafię się do nikogo przywiązać.
-A ja?-zapytał udając zawiedzionego
-Ty jesteś wyjątkiem.

Miała rację,gdy tylko wróciła ze spotkania,rozległo się pukanie do drzwi.Tym razem atmosfera nie była taka napięta.Zaproponowała im nawet herbatę.Usiedli przy stole i długo rozmawiali.Wspominali dawne czasy,to co się działo z nimi do tej pory. Nawet Sherlock włączył się do rozmowy.
-Przepraszam,że zapytam ale na pewno nie jesteś w wieku Johna,więc...
-To był komplement-dodał Watson
-Wiem..Jestem 8 lat młodsza.A teraz ja mam pytanie nie zdziwiło was moje nazwi...
-W tej chwili nas obrażasz-stwierdził Sherlock
-A no tak dwójka detektywów..jak mogłam zapomnieć.
-W twoim pokoju znajduj pistolety których nawet armia rosyjska nie widziała, ludzkie narządy i proszki jak sądzę nielegalne.To jasne jak słońce,że twoje dane są nieprawdziwe i automatycznie zmieniane.W tej chwili mieszkasz.. w Kolumbii panno Smith-przeczytał z  telefonu detektyw
-Obserwujesz mnie.To nie powinno być karalne.
-To nie ja trzymam w pokoju proszki,których skład jest nielegalny w 50 krajach
-Powinniście być razem-palnął Watson,by przypomnieć im o swojej obecności.-A tak w ogóle skoro twoje dane osobowe są zmieniane to jakim cudem by z łatwością znaleźliśmy twój adres.
-Mówiłam,że nie będę ci w żadem sposób utrudniać.
Watson zastanowił się chwilę i poczuł do kuzynki ogromne współczucie.
-Naprawdę podoba ci się takie życie?-zapytał patrząc prosto w jej oczy.Dziewczyna nerwowo poprawiła włosy.
-Oczywiście,że nie ale nie mam wyboru. Moriarty to nie człowiek to pająk. Z ogromną liczbą sieci na całym świecie. I tylko on wie za którą nitkę pociągnąć
-Ale co ci zrobił?
Beth nie odpowiedziała,bo do pokoju chciała wejść pani Clarkson właścicielka domu.Dziewczyna jednym susem znalazła się przy drzwiach i uchyliła je na parę centymetrów.
-Słucham?
-Ach.. ja tylko pomyślałam że twoi goście są głodni,więc kupiłam kawałek ciasta.-wychrypiała kobieta zmuszając usta do uśmiechu.Nie było tajemnicą ,że nie przepadała za dziewczyną.Ale najważniejsze było,że płaciła w terminie.
-Nie my dziękujemy,ale pies jest głodny..-dokończyła i zamknęła drzwi.-Nie możemy się tu spotykać.
-Dlaczego?-John również tak uważał,ale nie chciał być niegrzeczny.
-Bo jeszcze zacznie ze mną rozmawiać,a.. rozmowy są okropne.
Sherlock znów jej się przyglądał.Cały czas w myślach powtarzał sobie pytanie:Kim ty tak naprawdę jesteś?
-Możesz przychodzisz do nas.Mieszkamy na...-zaczął John,jednak znów nie dokończył.
-Baker Street 221 B .
-Skąd wiesz?-zainteresował się Sherlock
-Jestem dobrym obserwatorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz